I to w sposób oczywisty. Serial nabija się z gatunku, co widać już w tytule, a później coraz bardziej.
Jak wszechobecna zapiekanka, która ma być daniem popisowym a robiona jest z sosu pieczarkowego w puszce,a pojawia się wszędzie i ciągle (nawet na cmentarzu),
jak stereotypowe, żenujące i celowo przesłodzone sceny (przypadkowe zetknięcia dłoni),
jak pracownik przy domu, który cały czas naprawia tę samą skrzynkę pocztową,
jak niektóre już typowo gagowe dialogi,
no i oczywiście wątek nadużywającej alkoholu i mającej problemy z pamięcią głównej bohaterki.
Serial bardzo dużo zyskuje kiedy ocenia się go przez ten pryzmat :)