będący dla mnie krótkim powrotem do dzieciństwa, gdzie "„wszystko jest możliwe, nawet niemożliwe”. Emily Blunt jest magiczną Mary Poppins, choreografia wspaniała, mądre teksty piosenek. Jednak muzycznie nie zapadły mi w pamięć, może zbyt disneyowskie brzmienie. Wybierzcie się z dzieciakami.
Po polsku także, nie jest tak źle, jak myślałem - tym bardziej, że soundtrack wyszedł u nas tylko po polsku, oryginał trzeba sprowadzać z zagranicy.
Może trzeba więcej tego posłuchać,by się wciągnąć, ale hmmm, nie ma tak pięknych piosenek jak "Feed the birds"
Jest źle, bo mogło być zdecydowanie lepiej. Zwłaszcza w dobie gdy Jan Młynarski z kolegami w tak udany sposób zainicjował modę na retro w muzyce.
A znacie Wielką Jedynkę? Ten film leży i kwiczy w blasku Mary Poppins z tamtych lat, która jest tylko jedna! Nie ma do Niej startu, nie ma tego polotu, tej melodii, tej cudownej nuty. Wyszedłem z kina poważnie zawiedziony, bo ten film bazował na wszystkim, co wniosła Tamta Mary. Bazował i niestety kopiował oraz nic ale to absolutnie nic nie wniósł nowego.
Nic nie leży i nie kwiczy! Dobre aktorstwo, świetne piosenki i muzyka, scenografia, kostiumy, zdjęcia, choreografia piosenek, zdjęcia, scena animowana, wszystko na bardzo wysokim poziomie.
Absolutnie się nie zgadzam. Urok oryginału udało się tu niemal w 100% wskrzesić, a przy tym udanie uwspółcześnić. Muzycznie jest słabiej, tu się zgodzę, ale różnica poziomów to zdecydowanie nie "nie ma do niej startu".
Może przemawia przeze mnie urażona miłość do oryginału? Dla mnie w tym filmie jedynym zadaniem, jaki sobie postawili twórcy, było skopiować wszystko, co się da.
W każdym razie ja się zawiodłem i przy tym pozostanę - ale ok, bez oczerniania "dwójki".
Hm, tak bywa, że jak się jakiś film kocha, to jego sequel czy nowa wersja za nic w świecie nie może się spodobać :)
Niezupełnie skopiowano tu wszystko, jest kilka dość wyraźnych różnic, np. w odróżnieniu od oryginału, w tym filmie mamy wyraźnego (i dość klasycznie disnejowskiego) czarnego charaktera, mamy też (niewielki, acz czarujący :)) wątek miłosny, no i jeszcze taka różniczka: w oryginale Mary Poppins nie ingeruje bezpośrednio w los rodziny, jedynie delikatnie popycha bohaterów do pewnych działań, w tym filmie natomiast w kulminacyjnej scenie bezpośrednio ratuje sytuację własnoręcznie zatrzymując wskazówkę Big Bena - jest to, uważam, całkiem ważna zmiana w konstrukcji tej postaci... Pozdrawiam
"uwspółcześnić" No właśnie tu widzę problem bo dla mnie poza bazowaniem na sentymencie fanów jedynki zbyt wiele więcej nie oferuje. Piosenki od czapy, a stanowią ponad połowę filmu. Do obejrzenia i zapomnienia.
Znam jedynkę - Ale to właśnie klimatem zauroczyła mnie ta wersja, wiec w kwestii polotu można mnie różne zdania :)
Oczywiście, że nie wniósł nic nowego. To by dopiero było gdyby wniósł cokolwiek. Nie po to powstał. Po to powstał aby wskrzesić. Nikt nie poszedł by do kina na starą Mary Poppins, a na nową pójdzie.
Piszesz, że nie ma startu? Co to oznacza?
Zróbmy eksperyment myślowy: Weźmy 'Mary Poppins Powraca', cofnijmy się do roku 1964 i puśćmy ją równolegle w kinach. Jaka będzie reakcja? Którą wersję wybiorą tamci ludzie?
ale byłaś z napisami ?!
Ja nie wiem, dlaczego ludzie są tacy durni ze zabieraja nbachory na dabing, żeby sie nie nauczyły czytać ani rozumieć po angielsku ;/
Tak, z napisami oczywiście. I masz rację - to jest film dla dzieci w takim wieku, że czytanie nie powinno sprawiać im już trudności. A później wyrastają tacy Amerykanie, którzy nie oglądają europejskiego kina, bo nie chce im się czytać.
A ja ci powiem,dlaczego trzeba iść na dubbing. Otoz- wielce szanowne Cinema-city ma w d*** swoich klientów i jedyny seans z napisami jest ok 20
Parę lat temu bylo inaczej- dubbing z napisami się częściej przeplataly. Chciałem iść na napisy,ale niestety nie wyszło
Ciekawe,czy w Multikinie robią podobnie :-/
Ciekawe na co ciebie zabierali, że nie nauczyłeś się poprawnie i starannie pisać po polsku.
Mnie zapadły w pamięć "The Place Where Lost Things Go", "Turning turtle" i "Nowhere to Go But Up"... Cóż, oryginał ma lepszy soundtrack, przyznaję, ale źle tu nie jest :)
No właśnie dla mnie to jednak wada. Film poza bazowaniem na nostalgii fanów jedynki nie oferuje zbyt wiele więcej. Piosenki od czapy, a stanowią ponad połowę filmu. Blunt dobra, ale cieszę się że nie dostała nominacji do Oscara. Fabuła tak bardzo typowa dla takich filmów że szybko o niej zapomniałem. Ogólnie do obejrzenia i zapomnienia.