Satyryczne podsumowanie okropnego roku, a więc żarty z koronawirusa, Trumpa i jego zaplecza, zakażenia Toma Hanksa, uprzedzeń Amerykanów - oglądało się to wszystko z uśmiechem na ustach (może poza fragmentami z zabójstwa George'a Floyda oraz śmierci RBG), ale też trudno oprzeć się wrażeniu, że "Kolejny film o Boracie" był z podobnymi - a często zabawniejszymi - żartami pierwszy.
Niemniej chętnie bym obejrzał polski odpowiednik, gdzie śmieszkowanoby z naszej podwójnej kampanii prezydenckiej, przewalonych 70 milionów Sasina, Strajku Kobiet, teoriom Edyty Górniak i innych foliarzy, Dudzie rozmawiającym prawie po angielsku z rosyjskim pranksterami... Zdecydowanie u nas też byłby duży potencjał do takiego filmu!
O tak. Ja mam wrażenie, że różnica między tym filmem a Boratem jest taka, że Borat to inteligenta satyra, która udaje głupi film a tutaj mamy głupi film, który udaje inteligentną satyrę.