PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=847598}

Elegia dla bidoków

Hillbilly Elegy
7,1 32 389
ocen
7,1 10 1 32389
4,5 24
oceny krytyków
Elegia dla bidoków
powrót do forum filmu Elegia dla bidoków

Takich filmów i o wiele lepszych było tysiące. Co to za fabuła? Historia o tym, że biednym ludziom jest źle. Do tego doprawiona kliszami i krzywdzącymi, nieprawdziwymi stereotypami. Czego dowiadujemy się z tej historii? Że jak ludzie są biedni, to na pewno są też z patologii. A bogaci są pozbawieni empatii, biednych uważają za debili, gorszych i w ogóle samo dno.

No i oczywiście gość, który był biedny, nie wie, jakich sztućców używać. Problem w tym, że z fabuły wynika, iż kończy, Yale więc z pewnością takich kolacji odbył już dziesiątki. Nie mówiąc o tym, że jego dziewczyna jest z klasy średniej. Poza tym serio, to nie jest wiedza tajemna, zarezerwowana jedynie dla tych, którzy zarabiają 300 tys. dolarów rocznie.

A biedni, jak już nie mają kasy, to tak hej na całego, że przymierają głodem, w domu zawsze mają syf, że much latają, przeklinają, co drugie słowo. No w końcu z jakiegoś powodu są biedni. Dowiadujemy się też, że jak ich bili w dzieciństwie, to absolutnie na pewno skończą na dnie jako bezdomni, uzależnieni od narkotyków, z załamaniem nerwowym, będą mieć dzieci w młodym wieku, które też będą bić i w ogóle będą zakałami społeczeństwa, totalnymi degeneratami.

Ale jak dziecko z takiej rodziny, dostanie srogie wychowanie, się je zwyzywa (jeszcze pasa mi tam brakowała u tej babci) i zakaże przyjaźnienia z kumplami, to ono od razu przejrzy na oczy. Spojrzy w lustro i powie: ojej, jaki byłem głupi, no teraz to się zmienię. I tak z dnia na dzień z pał zacznie dostawać najlepsze oceny, aż w końcu osiągnie sukces. No co za bzdury. Życie, świat, ludzie i ich problemy nie są czarno białe, ani tak skrajne.

Ta fabuła jest o niczym i bez jakiś ciekawych momentów. Ja nie wierzę w ten bliski związek syna z matką, która go cały czas tłucze, wyzywa, a on jest w nią wpatrzony, jak ciele w malowane wrota.

No sorry, ale coś mi tu nie bangla i to ostro. Nie wierzę, że nagle ryzykuje całą swoją przyszłość, bo ona kolejny raz przedawkowała. A potem równie nagle, gdy ponownie chce się naćpać, dochodzi do wniosku: a siedź sobie w tym motelu, pokazałem ci zdjęcie mojej dziewczyny, a teraz spadam. I co? Na koniec dostajemy wielkie zasko: ukochana zrozumiała, jak mu ciężko było w życiu i dostał staż. Co za ckliwe i nieprawdopodobne bzdury.

Zdradzę wam jeszcze sekret, mało kogo stać na studia w Yale (czy na innych dobrych uczelniach), dlatego większość zaciąga kredyt studencki, z którego opłaca całe studia. Tak, spłacają go potem 20 lat, ale tak tam ludzie funkcjonują. Taki jest system edukacji w USA. Dla nich to normalne.

ocenił(a) film na 7
astrid_broxx

Nie oceniam tego, w jaki sposób przedstawiono klasę średnią czy patologię w tym filmie, ale nie byłabym aż tak surowa. Tutaj zobrazowano przede wszystkim rodzinę głównego bohatera, a nie opisano jak zachowują się i mają się WSZYSCY BIEDNI LUDZIE NA ŚWIECIE. Zobrazowany został dom i konkretna rodzina, w której ewidentnie widoczny był problem relacyjny, a nawet problem z uzależnieniem. A jeżeli chodzi o relację syn - matka, to uwierz, że jest to możliwe, tym bardziej w rodzinie, w której pojawia się problem z uzależnieniem. Ja tylko czekałam, aż główny bohater urwie się ze smyczy tej chorej relacji i zawinie się na pięcie. I niestety na bazie własnych doświadczeń, kupuję to, choć nie jest to łatwe i czułam wstręt przez połowę filmu. Trochę mi przeszkadza w całości to, że tak błaho przedstawiono sytuację z dziewczyną(głównego bohatera), ale może o to właśnie chodziło, i dont know.

ocenił(a) film na 3
emmarta

Problem w tym, że reżyser pokazuje nam tylko szokujące scenki. Nie tłumaczy widzowi, dlaczego znaleźli się w takiej sytuacji i zachowują w taki, a nie inny sposób.

A jeśli się tego nie zrobi, a tylko pokazuje całą brzydotę otoczenia, w którym żyją, patologiczne sytuacje, zachowania, toksyczne relacje, zaakcentuje te wszystkie różnice między nimi a resztą świata (w tym odbiorcami, z których spora część nie doświadczyła ubóstwa i nie zna nikogo biednego) to jest to epatowanie biedą i utrwalanie stereotypów.

Odbiorca nie dowiaduje się, dlaczego rodzina bohatera jest biedna, a jego matka uzależniona (bo sorry, ale ten fragment o śmierci ojca i jego przemocowym zachowaniu, wcale tego nie tłumaczy). Nie wie, dlaczego bohater poszedł na Yale, a nie np. na jakiś tańszy uniwerek, po którym też znalazłby dobrą pracę. Wreszcie, nie dowiadujemy się, po co jest ten film? Jaki jest jego sens? Jak mamy tę historię zinterpretować?

Odbiorca dostaje jedynie zlepek szokujących obrazków, po którym dochodzi do wniosku, że nic go nie łączy z bohaterami, że pewnie sobie zasłużyli na taki los, bo biorą narkotyki, są roszczeniowi, chamscy i agresywni. A to jest właśnie stereotyp.

To tak jak z podpitym bezdomnym, który w zimie zasypia w autobusie. Reszta pasażerów zniesmaczona brzydkim zapachem, nie zastanawia się nad tym, czy ten człowiek dziś coś jadł? Gdzie będzie spał w mroźną noc? Tłumaczą sobie, że wpadł w bezdomność przez nałogi, więc nie zasługuje na współczucie, że sam jest sobie winien.
Na podstawie obrazka, budują w swojej głowie nieprawdziwy i krzywdzący stereotyp. Bo mało kto posiada wiedzę, że większość ludzi nie ląduje na ulicy przez alkohol i narkotyki, ale że to życie na ulicy wpędza ich w uzależnienia.

Mnie ten film skojarzył się bardzo z turystyką slumsową. Czyli turystami z bogatego Zachodu, którzy jadą sobie z biurem podróży do Egiptu, Indii czy Brazylii i w programie zwiedzania oprócz muzeów i widoczków, mają wycieczkę do dzielnic biedy, by sobie mogli popatrzeć na to, jacy ci mieszkańcy slumsów są brudni, wychudzeni, powykręcani od chorób, zniszczeni przez narkotyki, na te lepianki, w których żyją, na podejrzanych typów.

Płacą za to, żeby zobaczyć czyjeś nieszczęście, bo chcą doświadczyć szoku, wstrząsu, dreszczyku zagrożenia. Im brzydziej będzie biedniej, tym lepiej.

Dlatego organizatorzy takich wycieczek, często płacą mieszkańcom, by zainscenizowali jakąś bójkę, napad, postrzelali trochę w powietrze, ściągają najgorzej wyglądających biedaków, dzieci po amputacjach, bezzębne prostytutki.

Turyści oczywiście nie mają pojęcia, że to nie dzieje się naprawdę, że zapłacili za przedstawienie, tak samo jak płacą za oglądanie słoni i tygrysów w zoo.
Nie interesują ich ci ludzie, ich historie, czy przyczyny ich ubóstwa, chcą tylko scen, które wywołają określone emocje. To film, który dzieje się na ich oczach. W moim opinii tym samym jest "Elegia dla bidoków". To po prostu poverty porn i nie zmieni tego fakt, że zagrały w nim gwiazdy.

ocenił(a) film na 7
astrid_broxx

Żadnych krzywdzących stereotypów tu nie ma. Może należy zwrócić uwagę na to, że to film na podstawie autobiograficznej książki J. D. Vance. Facet opisał tutaj swoją rodzinę i życie a nie stereotypy.

ocenił(a) film na 3
Agnieszka_NicCiDoTego

W książce autor analizuje cenę amerykańskiego snu, traumy życia w biedzie oraz dlaczego udało mu się osiągnąć sukces, a innym z jego otoczenia, a przede wszystkim regionu Appalachia, który opisuje, nie. Swoją historię ukazuje w szerszym kontekście, nawiązując do zmian społecznych, ekonomicznych i politycznych w USA. A więc wyjaśnia odbiorcy, dlaczego ludzie z jego otoczenia zachowują się tak, a nie inaczej, są tacy, a nie inni. Film jest tego pozbawiony, bo reżyser wyciągnął z książki jedynie najbardziej szokujące fragmenty, a pominął najważniejsze: dlaczego ta książka powstała i co autor chciał nią osiągnąć. Tak powstał stereotypowy obraz ludzi ubogich, bo w filmie zabrakło tego szerszego kontekstu, który był w książce.

ocenił(a) film na 8
astrid_broxx

Nie czytałam książki przed obejrzeniem filmu i po przeczytaniu Twoich komentarzy bardzo się z tego cieszę. Dzięki temu oglądałam film bez żadnych oczekiwań i otrzymałam mocną, poruszającą historię o dysfunkcyjnej rodzinie, w której mimo wszystko wybory mogą być dokonywane z miłości. Przynajmniej przez niektórych jej członków. To film o miłości, czułości, odpowiedzialności. I o jej braku.
Fakt, że od dwóch godzin po obejrzeniu filmu siedzę w sieci i czytam komentarze innych świadczy, jak mnie poruszył.
Ciebie poruszyło to, że nie był wierną ekranizacją. A może by tak spojrzeć na film jako na odrębne dzieło?

ocenił(a) film na 7
astrid_broxx

W Pulp Fiction też nie mamy informacj, dlaczego taki Vincent Vega jest bandziorem i jednocześnie nieźle tańczy twista. Beznadziejny ten Tarantino...

ocenił(a) film na 8
astrid_broxx

Widzisz życie bardzo zerojedynkowo albo po prostu nie znasz podstawowych mechanizmów psychologicznych. Mało to jest dzieci z rodzin patologicznych w których jest przemoc które mimo to kochają swoich rodziców i boją się żeby nie stało im się nic złego? Wszędzie wokół nas tacy są. A główny bohater miał z matką "dobre" momenty więc nie dziwi mnie to, że kiedy przedawkowałą heroinę, pierwsze co zrobił to popędził do szpitala.
W ogóle film nie jest wymysłem scenarzysty ale opowiada historię prawdziwą, więc dziwi mnie to, że Ty dziwisz się, że coś zostało przedstawione tak a nie inaczej.
Nie widzisz sensu tego filmu? Główny bohater sam mówi, że napisał książkę po to aby dać nadzieję innym którzy też pochodzą z rodzin patologicznych, że można się z tego wybić.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones