No z tym dziełem sztuki to bym nie przesadzał.Dziełem filmu jest pierwsza godzina filmu.Druga jest już...ah...nawet nie będę się wysilał.Jest po prostu amerykańskim gniotem,który rozczarował mnie do granic możliwości.Pierwsza część to piękne i pełne niedopowiedzeń studium chorobliwej ambicji,pasji i toksycznego "samorozwoju".A przede wszystkim choroby,która jest skutecznie ukrywana.I to właśnie walka z tą chorobą.Z samą sobą jest najlepszą częścią tego filmu.Drugiej części nie opiszę,bo szlag mnie trafi. 7/10 tylko dlatego,że pierwsza cześć zasługuje na 10 (nawet więcej) druga - na 2.
Zgadzam się z ostateczną oceną i z podziałem na dwie, nierówne, części lecz w proporcji 9 : 4. Pozdrawiam.
Też strasznie podobał mi się początek. Późniejsze fajerwerki mogli by sobie darować, a film by na tym nie stracił. Czy to próba podkręcenia się pod współczesną widownię??? Czy reżyser musiał???
Anyway, studium psychologiczne postaci, zarysowanie tła całej historii i ukazanie specyficznego środowiska twórców sztuki oraz rozpędzającej się lawiny samozagłady wyszło genialnie.
Dzieło sztuki to "2001 odyseja kosmiczna". Czysty artyzm. "Czarnego Łabędzia" dziełem sztuki bym nie nazwał.
teraz muszę do niego wrócić :) jest szansa, że się zapędziłem z tym 'dziełem sztuki'
Owszem film znakomity. Natomiast Natalie Portman mało co tańczyła w filmie.
Większość scen z tańcem należą do jej dublerki Sarah Lane. Producenci „Czarnego łabędzia” poprosili ją, żeby nic nie mówiła o swojej roli.
W tym kontekście Natalie Portman nie zasłużyła na Oscara.