Mnie uwiodła ta błyskotliwa, słodko-gorzka komedyjka z niewymuszonym humorem. Czasami po prostu chodzi o to, jakie film wywołuje w nas emocje, a ja podczas seansu odczuwałam nieprzemijające poczucie kojącego bezpieczeństwa. Przyjaźń dwójki głównych bohaterów dodawała mi sporo otuchy. Sam Louis to postać genialna w swojej przeciętności. Zmaga się z prozą życia, usłaną problemami ze swoją tożsamością płcią/seksualnością, samotnością oraz byciem nierozumianym, choć uroczym outsiderem. Po prostu na wielu płaszczyznach bardzo utożsamiałam się z tą postacią.
Jak dla mnie film idealny, stanowiący świetny przykład "comfort movie".