Mnie najbardziej spodobał się biznesmen i Lily - naprawdę myślałam, że to małżeństwo albo przynajmniej narzeczeni a tu taki psikus! Wydają się być tak do siebie dopasowani...
Mi sie najbardziej podobała ta para młodych kochanków, którzy spotkali się po latach na tej ławeczce :)
w sumie ich historia uratowała ten film, w mojej ocenie oczywiscie.
Rzeczywiście, najbardziej ujęła mnie para staruszków, którzy odnaleźli się po latach, i także uważam, że to właśnie oni obronili film. Choć zabawy dostarczyli mi dwoje arcyzbzikowani ludzie: czarnoskóra kobieta w interakcji z głupawym kolesiem :))
Mnie się podobała scena początkowa ;)
Camus i francuskie Westerny - delikatny, angielski humor ;)
W zasadzie wszystkie pary były na swój sposób interesujące i zapadające w pamięć.
Choć para starszych osób siadających na ławeczce od 40 lat, ale w różne dni... Miód!
Była to Pani do towarzystwa:) Ja od pierwszych chwil wiedziałam co jest grane:)
Mnie najbardziej przypadła do gustu historia staruszków oraz uroczych homoseksualistów ze swoimi problemami.
Najbardziej rozbawiła mnie para: murzynka i Hardy :)
najbardziej zasmuciła: biznesmen i jego pani do towarzystwa
najbardziej dała do myślenia i dzięki niej patrzałam na film do końca: staruszkowie z ławeczki
pozostałe pary pozostawiły niesmak albo nie zrobiły żadnego wrażenia lub wręcz irytowały, stąd niska moja nota
Ja lubię czasem takie filmy pląsające między scenami, nie koniecznie posiadające "twardy" scenariusz, ale ciekawe dialogi, klimat.
Faktycznie, biznesmen i pani do towarzystwa to była najsmutniejsza historyjka. A najbardziej mnie zniesmaczył McGregor. Nie mam nic do homoseksualistów, a właściwie mam to głęboko gdzieś, co tam sobie robią, ale zwyczajnie nie potrafię bez wstrętu patrzeć na całujących się facetów. W ogóle to rozczarowuje mnie ten trend do lokowania niemal w każdym, traktującym o stosunkach międzyludzkich filmie, wątków gejowskich. Pomijając fakt, że ogólnie mężczyźni są skłonni do większej akceptacji związków między kobietami, to proporcje nie są zachowane zupełnie.
Najbardziej ekspresyjna i wiarygodnie zagrana scenka, to podryw, porzuconej właśnie Afroamerykanki. Końcówki pikniku nie zrozumiałem. Niby czego się wystraszył handlarz książkami?
Handlarz książkami nie wystraszył się, to było od razu widoczne, że najchętniej uciekliby, w końcu czego można spodziewać się po randkach w ciemno. Na końcu był taki moment jak ona popatrzyła na M Stronga - ten biznesmen w ciemnych okularach i ten handlarz już miał pretekst, powiedział coś w stylu "zobaczyła wysokiego w marynarce i okularach i już by poleciała na takiego".
Akurat ten piknik mnie trochę zirytował, udawali, że jest fajnie i śmiesznie, a on tylko cały czas jej przytakiwał, facet bez swego zdania- ciamciaramcia, od razu trzeba uciekać :)
Z tym biznesmenem rzeczywiście smutne, ale jak każda z tych historii możliwe i prawdziwe. Ja coś czułam że to nie jest jego żona, przez telefon on powiedział do niej "zamówiłem cię na 15" to było już dziwne, ale nie ufałabym tej kobiecie, facet naprawdę mógł być zakochany/ zdesperowany z samotności, a dla niej takie gadanie to praca. Jakby go kochała to by się z nim spotykała "poza pracą".
naprawdę przyjemny film, a historie dość..życiowe. Mega szkoda tego biznesmana, rozsypanego małżeństwa. Historia staruszków trochę bajkowa, ale piękna. Pięknie przedstawione problemy "związków" w XXI wieku. Jestem mega pozytywnie zaskoczona tym filmem ;)