Wspaniały pod każdym względem,fantastycznei zagrany i rozpisany film gangsterski. Scena ucieczki jest dla mnie kultowa. Absolutny kanon gatunku nie gorszy od "Scarface", po prostu inny ale równie wspaniały ! 10/10.... Aluuuuuu,zagraj to jeszcze raz !
Oba filmy to klasyk.Ale ja wolę Carlita,dlatego,że z Montaną trudno się utożsamiać.
Mnie odpycha troche "surrealizm" pewnych scen. Wole cos co ma znamiona "wydarzylo sie". Dlatego bardziej podoba mi sie Soprano, Carlito itp. Przeciez finalowa strzelinina, w Scarface to jakas aberracja.
Dla mnie na początku film wydawał się trochę nudny gdyż spodziewałem się wartkiej akcji w stylu własnie Scarface'a. Jak się później okazało jest to po prostu gangsterka z innej perspektywy a same postacie, czasy, zachowania - wyśmienite. Końcówka bardzo fajna z "you're so beautiful w tle"... Mocne 9!
Uważam tak samo. Ze wszystkich filmów gangsterskich jakie do tej pory widziałem Scarface podobał mi się najmniej. Carlito's Way stawiam na równi z takimi filmami jak Casino(absolutne mistrzostwo), Goodfellas i Bronx Tale. Ostatnio widziałem też Godfathera jednak w mojej osobistej opinii stoi on niżej niż trzy wymienione wcześniej. Oglądając Carlito's Way mimo że znałem zakończenie miałem cały czas nadzieję że jednak mu się uda uciec. Niesamowity klimat filmu, genialna muzyka no i świetne aktorstwo. Mimo że to połączenie gangsterskiego filmu z obyczajówką śmiało można go porównywać z gangsterskimi klasykami.
Z przykrością muszę stwierdzić, że film mnie rozczarował. Wydał mi się tragicznie przegadany, a Pacino w roli Carlita nie miał szansy zabłysnąć (przychodzą mi tu na myśl jego pełne pasji monologi z adwokata diabła i zapachu kobiety). Filmowa Gail wydała mi się postacią wyblakłą i pozbawioną charakteru, najlepszy przyjaciel głównego bohatera był niestrawny, z jednej strony zdolny prawnik, z drugiej smętny narkoman z problemami. Określiłbym tą produkcję jako dramat gangsterski.
Co nie zmienia faktu, ze Sean Penn zagral to brawurowo. Jak dla mnie, w pewnym stopniu, kradnie ten film.
Uważam, że 'Człowiek z blizną' i 'Życie Carlita' uzupełniają się nawzajem jako obraz pewnego typu środowiska społecznego.
Masz racje.Dla mnie to jeden z najlepszych filmow w ogole ktore ogladalem.Tez uwazam ze swietny pod kazdym wzgledem.Trudno porownywac z "Czlowiekiem z blizna" bo to inne filmy.Mimo wszystko ze to bezdyskusyjny klasyk to jednak gdybym musial powiedzialbym ze "Życie Carlita"jest troche lepszy.Mnie sie podobala scena gdy siedza przy stoliku w knajpie.Dopytuja co Carlito wie o morderstwie Tonyego Taglialucciego i kamera krąży od dołu.Fajnie,pomyslowo zbudowane napiecie.No i oczywiscie 2 sceny na koncu w szpitalu z tymi kulami i ostatnia.Zdrada Pachangi i zabojca Benny Blanco o ktorym widz juz nie pamieta.Bardzo zaskakujace.Oczywiscie trzeba tez wspomniec o roli łysawego Seana Penna :-) Pozdrawiam