Niezwykła, poruszająca historia uzależnionego od narkotyków ulicznego grajka Jamesa Bowena, któremu w powrocie do rzeczywistości i normalnego życia pomógł... kot. Rudy, pewny siebie, chadzający (jak to kot) własnymi ścieżkami, niezależny, chimeryczny kot o najbardziej zwykłym imieniu - Bob. Ale to wszystko, co jest w nim zwykłego.
Dlaczego w obsadzie aktorskiej nie umieszczono Boba, czy też kota (aktora:), który gra jego rolę? W końcu to on jest główną postacią w tym filmie, tuż obok Jamesa Bowena.
nie wiem czy to normalne że facet płacze na filmie o kocie...?
przeglądajac radomskie kina, co dzisiaj grają natknąłem się na film o kocie. myśle - żona lubki zwierzęta, może ten jej sie spodoba.
Nie myliłem sie! co wiecej, jakos i ja dałem sie porwac niepozornej historyjce o ćpunie i kocie...
obok mnie siedziała...
Książka mnie zachwyciła, film oczarował. Można by rzecz, że film o narkomanie, który spotyka na swojej drodze kota, nie będzie czymś górnolotnym - pomyłka :)
Genialnie zrealizowany. Smutek, radość, fajna muzyka dla ucha. Zdecydowanie TAK ;)
Niezależnie od pewnych cukierkowych skrótów scenariuszowych nieco w stylu fabuły kina familijnego, zdecydowanie obejrzeć warto, bo historia to wzruszająca i budująca:
1. o otrzymywaniu od życia drugiej szansy...
2. o tym, by się nie poddawać, co przejmująco autentycznie wyśpiewuje główny bohater w obliczu prawdziwych...